Integracyjny kulig rodzinny w zagrodzie "Szmer" w Godowej
Wykorzystując sprzyjającą aurę w sobotę 7.02.2015 r. grupa rodziców zaplanowała wyjazd na kulig do zagrody agroturystycznej „Szmer” w Godowej.
Spontanicznie zorganizowawszy się i ustaliwszy na miejsce zbiórki parking przy stacji benzynowej w Lutczy, o godz. 11 wszyscy we własnym zakresie i własnymi środkami transportu dotarliśmy na miejsce. Stamtąd pilotowani przez organizatorów bocznymi drogami przechodzącymi stopniowo w leśne dróżki, w pięknej zimowej scenerii, pokonaliśmy 4 kilometrowy odcinek dojazdowy docierając do celu naszej eskapady - gospodarstwa „Szmer”.
Czekający już na nas gospodarze przedstawiając kolejno zaplanowane atrakcje zaproponowali aby z uwagi na liczebność grupy (22 osoby) odbyć kulig w dwóch turach. Gdy połowa z nas zajęła miejsca w ciągniętych przez parę koni wielkich, pokrytych ciepłymi kocami saniach oraz doczepionych do nich małych saneczkach, pozostali zaopatrzeni we własny i udostępniony na miejscu sprzęt zjazdowy (skuterki, sanki, ślizgi, worki ze sianem) zapoznawali się z pobliskim stokiem i rozkoszowali ciepłym iście góralskim poczęstunkiem w klimatycznej karczmie. Zabawa była przednia.
Podzielonemu na dwie tury kuligowi towarzyszyły niezapomniane wrażenia. Blisko godzinna przejażdżka po ośnieżonych, wyboistych leśnych ścieżkach i pagórkach była dla dzieci wielką atrakcją, o czym świadczyły ich nie tłumione emocje: śmiech, śpiewy, nawoływania i piski gdy podskakiwaliśmy na nierównościach lub ktoś z dorosłych na doczepionych sankach zaliczył wywrotkę.
Kulig, kuligiem ale wszyscy wiedzą, że nic nie smakuje tak jak kiełbasa pieczona na ruszcie i gorąca herbata przy klimatycznym kominku po jego zakończeniu. A to dopiero była część atrakcji.
Po uczcie przy kominku gospodarze oprowadzili nas po swoim gospodarstwie. Oj było co oglądać - prawdziwe agrozoo. Czego tu nie było: krowa, konie, kozy, owce, świnie, króliki, indyki, kury, gęsi itd., a do tego wszystkiego, co odważniejsi mogli dotknąć, a nawet spróbować nakarmić.
Kulminacją naszej wyprawy okazały się jednak wspólne harce na stoku. Tu dopiero nastąpiła prawdziwa integracja w duchu sportowej rywalizacji. Rywalizował każdy z każdym, nie było kategorii wiekowych ani wagowych, żadnych ograniczeń dotyczących sprzętu, techniki pokonywania stoku ani testów antydopingowych. Od zaawansowania, ambicji i przede wszystkim kondycji zależała wysokość „belki startowej”, która z uwagi na widowiskowe wywrotki nie zawsze przekładała się na odległość.
Widząc nasze niespożyte siły na zakończenie organizatorzy przygotowali widowiskową konkurencję - przeciąganie liny, która to dyscyplina wyzwalając u nas nieznane nam samym pokłady ambicji, wyczerpała nas do reszty kończąc się wynikiem nierozstrzygniętym. Wszystko co dobre bardzo szybko się kończy więc po blisko 4 godz. niczym nie skrępowanej zabawy pięknie podziękowawszy naszym gościnnym gospodarzom rozjechaliśmy się do domów.
We wspaniałej atmosferze i przede wszystkim aktywnie z dziećmi spędziwszy we własnym gronie wolny dzień nie mamy wątpliwości, że zaowocuje on podobnymi inicjatywami w niedalekiej przyszłości.
Więcej zdjęć z imprezy znajdziesz w galerii zdjęć.